Speak pipe

15.3.08

Firmy nabierają klientów nie wszystko musi drożeć


Inflacja jest dla firm świetną okazją, by w niezauważalny dla klientów sposób sięgnąć głębiej do ich kieszeni albo po cichu obniżyć pensje gorszym pracownikom

W międzynarodowych badaniach firmy Visa Polacy okazali się najbardziej inteligentnymi kupującymi w Europie (przed Francuzami i Czechami). Najlepiej znamy oferty różnych placówek, potrafimy je porównywać, wykorzystywać promocje, jesteśmy w stanie najdokładniej zapamiętać ceny.

Jednak gdy ceny przyspieszają, staje się to coraz trudniejsze. Firmy bezwzględnie wykorzystują naszą dezorientację.
Z punktu widzenia firmy przyspieszająca inflacja to zagrożenie, ale może też być okazją. Gdy klienci pogodzą się z tym, że "i tak wszystko drożeje", można przeprowadzić operacje, które nie są tylko przeniesieniem rosnących kosztów na ceny produktów.

Pięć sposobów, przez które tracimy

Jakie sposoby mają firmy na to, by w czasach inflacji zarobić kosztem klientów albo pracowników?

Największy podnosi pierwszy. Najwięcej do zyskania mają ci, którzy mają najlepszą pozycję na rynku, czyli np. sprzedają najwięcej makaronu, pasty do butów czy są najpopularniejszym zakładem fryzjerskim w mieście. To oni ustalają ceny, konkurenci za nimi podążają.

Taki duży gracz może z wyprzedzeniem podnieść ceny. Jeszcze zanim zmuszą go do tego rosnące koszty. Wówczas więcej zarobi..

Produkt nagle udaje lepszy. Każda firma raz na jakiś czas dokonuje przeglądu swoich produktów. Ocenia, czy duże opakowanie herbaty jest wciąż potrzebne na rynku, czy może bardziej opłaca się sprzedawać małe paczuszki. A może krem przeciwzmarszczkowy dla przeciętnie zarabiającej 40-latki mógłby kosztować więcej? Może da się go wykreować na najskuteczniejszy na rynku preparat, inteligentne serum za kilkadziesiąt złotych?

Jeśli producent chce przeszufladkować swoje produkty, na nowo ustawić je na półkach i część z nich sprzedawać w segmencie premium, to musi podnieść cenę. Gdy inflacja jest niska, to bardzo trudna operacja. Dziś, przy inflacji, która już przekracza 4 proc., da się to zrobić bez negatywnej reakcji ze strony klientów.

Drożeje, gdy ma drożeć, ale gdy ma tanieć, nie tanieje. To, że żywność drożeje, widzą wszyscy. Generalna przyczyna to zmiany na rynkach światowych, masowa konsumpcja w państwach rozwijających się. Ale nie tylko - także inflacja umożliwia firmom windowanie cen.

Pod koniec ubiegłego roku mleko w skupie zdrożało, gdyż wyczerpały się limity produkcyjne. Za mlekiem zdrożał nabiał w sklepach. Dziś mleko w skupie znów jest tańsze, jednak większość producentów i detalistów opóźnia obniżki cen.
Sprowadzamy tanio, sprzedajemy drogo. Nasza waluta jest obecnie tak mocna (np. wobec dolara najmocniejsza od 14 lat, a wobec euro od siedmiu lat), że firmy coraz taniej sprowadzają towar z zagranicy. Import rośnie teraz o kilkanaście procent rocznie. To nie tylko benzyna, ale i ubrania, kosmetyki, samochody. Przy wysokiej inflacji importerzy mogą bez trudu ukryć przed klientami to, że drogo sprzedają towar, który sprowadzili tanio.

Nie podnosimy pensji, czyli... obniżamy. O inflacji warto przypomnieć pracodawcy. Sam może o niej "zapomnieć", oceniając pracę podwładnych. Tymczasem, kiedy wszystko naokoło drożeje, pensja, która nie rośnie, faktycznie maleje, bo mniej można za nią kupić.

Rzadko się zdarza, by pracodawca chciał obniżyć pensję pracownikowi, z którego nie jest zbyt zadowolony. Teraz może osiągnąć ten sam efekt, utrzymując płace na dotychczasowym poziomie. To taka weryfikacja pracowników w białych rękawiczkach..

Konsumenci mogą się bronić

Jak to się dzieje, że tych manipulacji nie zauważamy? Ekonomiści wiedzą, że nasze opinie o inflacji budujemy na podstawie cen tych produktów, które kupujemy codziennie. To dlatego wielu mieszkańców Francji, Włoch czy Grecji jest przekonanych, że po przyjęciu euro ceny w ich kraju poszły w górę o 30 proc. Tymczasem w rzeczywistości stało się tak z pojedynczymi towarami (np. filiżanka kawy w barze), a ogólna inflacja przyspieszyła tylko nieznacznie.

Jeśli więc jednego dnia żąda się od nas więcej pieniędzy za chleb, drugiego za masło, trzeciego za tę samą cenę dostaniemy nieco mniejszy kawałek kiełbasy, to z dnia na dzień nabieramy przeświadczenia, że podwyżek cen także innych produktów nie da się uniknąć.

Jednocześnie trzeba oddać firmom sprawiedliwość. Nasza gospodarka rozwija się bardzo szybko, a firmy potrzebują rąk do pracy, by nadążyć z realizacją zamówień. Chcąc utrzymać pracowników lub ściągnąć ich od konkurencji, muszą im więcej zapłacić. A to oznacza większe koszty.

- Ok. 60 proc. firm przyznaje, że są w stanie przerzucić rosnące koszty na swoich klientów - mówi Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, szefowa zespołu ekspertów w PKPP Lewiatan

Jak konsumenci mogą się bronić ?

Czy konsumenci mogą się bronić, gdy firmy każą sobie więcej płacić za coś, co drożeć wcale nie musi? Mogą oczywiście ograniczyć zakupy lub poszukać tańszych odpowiedników drożejących produktów. W niektórych krajach próbują jednak innych sposobów.

Chorwackie organizacje konsumenckie zaapelowały w lutym do obywateli, aby przez tydzień ograniczyli zakupy jedynie do niezbędnych produktów w proteście przeciw podwyżkom cen.

- Nasza akcja powinna zmusić producentów i handlowców do obniżenia cen. Ceny żywności wzrosły średnio o 7,8 proc. w grudniu i styczniu, lecz część wyrobów, jak np. masło, jest o 50 proc droższa.Według sondażu 75 proc. Chorwatów opowiadało się za bojkotem. Rząd porozumiał się zaś z producentami i sieciami handlowymi w sprawie obniżenia cen podstawowych artykułów, takich jak mleko, chleb i olej słonecznikowy.

Z kolei na Cyprze, gdzie obawiano się zawyżania cen po wprowadzeniu w tym roku euro, organizacja konsumencka monitorowała zmiany cen 14 tys. produktów i usług.

Nie jest jednak jasne, czy te akcje przyniosły dobre efekty. Np. na Cyprze przedsiębiorcy, choć poddani presji społecznej, i tak kombinowali z cenami. Co trzeci produkt lub usługa po przeliczeniu z funtów cypryjskich na euro realnie zdrożały.

We Francji sprawy w swoje ręce postanowił wziąć popularny premier François Fillon. Tam konsumenci przeżyli szok, bo od początku roku ceny niektórych podstawowych produktów spożywczych poszły w górę niemal o połowę. Szef rządu ogłosił, że wysyła kontrolerów do sklepów, hurtowni i producentów, by ustalili, kto bez uzasadnienia podnosi swoje marże. Raport w tej sprawy ma być ogłoszony publicznie.

- Powinniśmy reagować, bo podwyżki są bardzo liczne .Dostawcy sieci handlowych kończą negocjacje umów rocznych. Wzrost cen hamowany jest już tylko przez dużą konkurencję między poszczególnymi sklepami na rynku.

Brak komentarzy: