Speak pipe

16.2.09

Dla konsumenta wędlin marka producenta się nie liczy!?

12-12-2008, 09:17
Aż 61proc. Polaków spośród wszystkich rodzajów wędlin wybiera szynkę. Statystyczne gospodarstwo domowe kupuje przeważnie 25-50 dag wędlin w ciągu tygodnia, głównie w wyspecjalizowanym sklepie mięsnym. Wizerunkowym liderem jest Sokołów, jednak generalnie siła marek producentów wędlin jest niska. Wędliny wkładamy więc do koszyka, często nie kojarząc z konkretną marką - wynika z raportu "Monitor rynku wędliniarskiego 2008" firmy analitycznej ARC Rynek i Opinia.
Firma przeprowadziła badania nt. tego, jak zakupy wędlin dzielą część polskich konsumentów na grupy premium, economy i eko. Przeciętne gospodarstwo domowe w ciągu tygodnia kupuje przeważnie od 25 dag do 0,5 kg wędlin. Polacy kupują wędliny przede wszystkim w wyspecjalizowanym sklepie mięsnym (61 proc.), zdecydowanie rzadziej w osiedlowych sklepach, czy supermarketach.

Ulubionym rodzajem wędlin Polaków jest szynka - gości na stołach 61 proc. konsumentów. Kiełbasy i polędwice są wybierane średnio przez co trzecie gospodarstwo domowe. Wędliny kupowane najchętniej to przede wszystkim wyroby wieprzowe - decyduje się na nie średnio 58 proc. gospodarstw domowych. Wędliny drobiowe są spo\ywane przez co trzeciego Polaka.
Polacy chcą myśleć o sobie jak o racjonalnych konsumentach. Jednak, decyzje o tym, jakie wędliny wkładają do koszyka nie są wcale tak świadome... Kupując wędliny kierujemy się przede wszystkim jej nazwą (58 proc.), nie marką producenta (36 proc.).
Nawet w przypadku najczęściej kupowanych wędlin respondenci nie są w stanie skojarzyć swoich ulubionych wędlin z firmą wędliniarską. Nazwa produktu i jego producent w świadomości większości respondentów istnieją osobno i niezależnie od siebie - mówi Justyna Malczyk, autorka raportu ARC Rynek i Opinia.
Choć generalnie na rynku wędliniarskim marka nie jest podstawowym czynnikiem wpływającym na decyzję zakupową, zdecydowanie najsilniejsza wizerunkowo jest w Polsce firma Sokołów - 16 proc. kupujących wędliny wskazuje tę markę jako znaną firmę. Trójkę najlepiej znanych marek firm wędliniarskich zamykają Morliny (8 proc.) i Krakus (5 proc.).

Okazuje się jednak, że nie wszyscy konsumenci przywiązują wagę do tych samych walorów wędliniarskich zakupów i choć łączy ich myśl, że jeśli wędlina to przede wszystkim szynka" dzielą ich kryteria wyboru dobrej wędliny. Raport ARC Rynek i Opinia wyróżnia z ogółu konsumentów trzy grupy o wyraźnie innych preferencjach i oczekiwaniach związanych z zakupem wyrobów wędliniarskich. Dobra wędlina dla Eko" konsumentów to co innego niż ta, którą wkładają do koszyka kupujący z grupy Premium", czy te\ nastawieni na niską cenę konsumenci z segmentu Economy".
95 proc. konsumentów z grupy EKO-ZDROWIE całkowicie zgadza się, że ważne jest czy producent wędlin posiada certyfikat jakości. Dla grupy Eko-zdrowie' - starannie sprawdzających skład i przywiązanych do konkretnych producentów - dobra wędlina to taka, która posiada certyfikat jakości. 79 proc. konsumentów z grupy ECONOMY zdecydowanie twierdzi, że ma ważniejsze wydatki niż zakup wędlin. Dobra wędlina według konsumentów z grupy Economy" oznacza przede wszystkim wędlinę tanią. 93 proc. konsumentów w grupie PREMIUM uznaje, że lepszy smak i wysoka jakość wędliny uzasadniają jej wyższą cenę. Grupa Premium stawia przede wszystkim na wysoką jakość i smak.
Więcej informacji: wędliny |

Mało ryby w rybie z Chin

Ekspress Ilustrowany
30-01-2009, 12:08
Sprowadzane z Chin mrożone ryby zawierają więcej lodu niż mięsa - do takiego wniosku doszli reporterzy Expressu Ilustrowanego - podaje serwis wyhacz.pl.
Dziennikarze kupili w Realu 1,016 kilograma mintaja. Rozmrozili go w kuchence mikrofalowej i zważyli - wyszło 0,485 kilograma rybiego mięsa!
Niektórzy klienci nie widzą różnicy. Pan Krzysztof powiedział: Ryba to ryba. Kompletnie nie przeszkadza mi fakt, że pochodzi z Chin. Nie ma żadnej różnicy w smaku.
Wiele osób woli jednak polskie produkty. Pracownik Reala stwierdził: Choć kosztują dwa razy więcej niż chińskie, ludzie kupują je najchętniej.
Reporterzy "Expressu" napisali: W przeciwieństwie do marketów sklepy rybne nie przestawiły się na chińszczyznę. "Kiedyś mieliśmy mintaja z Chin za ok. 10 zł, ale klienci nie chcieli go kupować, więc przestaliśmy go sprowadzać. Teraz mamy amerykańskiego za 20 zł i sprzedaje się bardzo dobrze" - mówi Irena Kowalczyk, właścicielka sklepu rybnego przy ul. Piotrkowskiej w Łodzi.
Fachowcy ostrzegają przed chińskimi rybami. Doktor Krzysztof Zając z Wydziału Biotechnologii i Nauk o Żywności Politechniki Łódzkiej powiedział: Generalnie wody w państwach azjatyckich są bardziej zanieczyszczone od europejskich i nie możemy skontrolować stosowanej przez chińskich producentów karmy dla ryb. Naukowcy polscy nie robili jednak do tej pory ich analizy chemicznej, a sanepid skupiał się na terminach przydatności do spożycia. Nie twierdzę, że należy unikać ryb z Chin, ale warto dokładnie czytać informacje na opakowaniu.