Za mało odpoczywamy, za bardzo się
spieszymy. Czas zwolnić tempo, powrócić do naturalnych
produktów i celebrowania posiłków - nawołują
zwolennicy filozofii spod znaku Slow
Wolniej proszę
Kiedyś ludzie walczyli o wolność,
teraz powinni raczej o "powolność" - uważają zwolennicy
ruchu Slow. Ich odpowiedź na zabójcze tempo współczesnego
życia, pracy, a nawet zabawy, brzmi: zwolnij. Zanim stracisz
poczucie sensu, zanim kompletnie się zagubisz, zanim przypomną ci o
tym zawał, nerwica i depresja.
Pod nazwą Slow (z ang. powolny) nie
kryje się żadna wielka organizacja, ruch ten nie ma rozbudowanych
struktur czy legitymacji członkowskich, a mimo to liczba jego
sympatyków stale rośnie. Niezależnie od dziedziny, którą
się zajmuje (od jedzenia po pracę), postuluje spowolnienie
nerwowego tempa narzucanego nam przez nowoczesną cywilizację, a
właściwie - powrót do naszego naturalnego rytmu i harmonijne
współistnienie ze światem.
Kult szybkości
Przyznajmy, że większość z nas,
zwłaszcza w miastach, żyje dziś w biegu i nieustannym
"niedoczasie", pod presją naglących terminów, z
przyrośniętymi telefonem do ucha i komputerową myszą do ręki. Za
mało śpimy, za dużo pracujemy, zaniedbujemy przyjaciół,
współmałżonków i dzieci. Takiego tempa nie da się
podkręcać w nieskończoność, dlatego wydaje się, że Slow Life
(powolne życie) nie jest tylko kolejnym pseudotrendem z kolorowych
magazynów, ale wyrazem autentycznej tęsknoty społecznej,
nawet jeśli jej realizacja pozostaje jedynie nierealną mrzonką.
Swego rodzaju rzecznikiem idei Slow został kanadyjski dziennikarz
mieszkający w Londynie - Carl Honore, którego książka
"Pochwała Powolności. Jak światowy ruch sprzeciwia się
kultowi szybkości"przetłumaczona została już na 30 języków
(wyszła także w Polsce). Jako zabiegany mieszkaniec londyńskiego
molocha, Carl dobrze poznał na własnej skórze bolesne skutki
kultu szybkości. W swojej książce zwraca uwagę, że od czasów
rewolucji przemysłowej wciąż rośnie tempo pracy, życia,
przemieszczania się, a skutek jest taki, że nasze czasy wymuszają
na nas najszybsze życie w historii. O ile w poprzednich stuleciach
szybkość życia więcej nam dawała, niż odbierała, dziś
bardziej szkodzi, niż ułatwia.
Najpierw Rzym
Dochodzi do absurdów, które
byłyby śmieszne, gdyby nie były zatrważające, jak np.
przywoływane przez Honore'a kursy szybkiej jogi, jednominutowe bajki
dla dzieci czy amerykańskie szybkie pogrzeby, w których
żałobnicy podjeżdżają do trumny samochodami.Spowalnianie zaczęło
się 20 lat temu w Rzymie. Wówczas to kulinarny recenzent
Carlo Petrini powołał wraz z przyjaciółmi stowarzyszenie
Slow Food, protestując w ten sposób przeciwko otwarciu fast
foodu na zabytkowym placu Hiszpańskim.
Slow Food zachęca do celebrowania
potraw, propaguje jedzenie przygotowywane według tradycyjnych
receptur i jest dziś najbardziej znaną na świecie organizacją
nurtu - ma ponad 150 tysięcy członków. Także najbardziej
sformalizowaną,działa bowiem poprzez convivia zrzeszające
ekspertów-smakoszy (jedno z nich od 2002 r. także w
Krakowie). Organizuje Targi Smaku w Turynie, angażuje się w ochronę
ginących lokalnych specjałów, które opatruje
charakterystycznym logo przedstawiającym ślimaka (tzw. Arka
Smaków), a nawet w edukację, czego dowodem Universita di
Scienze Gastronimiche (Uniwersytet Nauk Gastronomicznych) mający swe
oddziały w Parmie i Cuneo. To za sprawą takich organizacji jak Slow
Food Unia Europejska dajecertyfikaty oryginalności regionalnym
specjałom, jak francuski roquefort, szynka z Parmy czy nasz oscypek.
Praca, podróż, miasto
Po Slow Foodzie przyszedł czas na
kolejne inicjatywy np. Slow Work. Pod tym hasłem kryje się zachęta
do bardziej humanitarnego modelu pracy, w którym nie wyciska
się pracowników jak cytryny, żądając wyśrubowanej
wydajności kosztem ich zdrowia i życia rodzinnego. Są pierwsze
osiągnięcia - 35godzinny dzień pracy we Francji, Szwecji i Belgii,
takie programy społeczne, jak angielskie "piątki bez e-maili"
czy Work Life Balance służący znalezieniu właściwych proporcji
między karierą a życiem osobistym. W Austrii działa Organizacja
na rzecz Spowolnienia Czasu, a w Seattle - Odbierz Swój Czas
(Take Back Your Time). Istnieje również Slow Travel (powolne
podróżowanie) - zamiast zaliczania zabytków
pozostajesz w jednym miejscu i robisz to, co miejscowi, i Slow City -
zrównoważony rozwój miast, wktórych zamiast
hałasu, samochodów i agresywnych reklam proponuje się
rowery, ekologiczne pozyskiwanie energii oraz działania na rzecz
lokalnej społeczności. Małe kawiarenki, rodzinne restauracje i
deptaki w miejsce rozpędzonych estakad i fast foodów.
Manifest w ośmiu punktach
Slow City to kilkadziesiąt małych i
średnich miast europejskich, które mają ambicje stać się
miejscem dobrym do życia i wychowywania dzieci. To, jak
powszechnyjest to problem, pokazuje przypadek z innego kręgu
kulturowego. W roku 2002 w Japonii - kraju owładniętym przecież
obsesją szybkości i wydajności władze miasta Kakegawa
zapoczątkowały japoński ruch Slow City, ogłaszając ośmiopunktowy
manifest. Znajdziemy w nim m.in. postulat, by mantrę współczesnego
świata "szybko, tanio i wydajnie" zastąpić nowym hasłem
- "powoli, na luzie i wygodnie". Czy nie byłoby wspaniale
żyć w świecie, który kieruje się takimi priorytetami?jest
to problem, pokazuje przypadek z innego kręgu kulturowego. W roku
2002 w Japonii - kraju owładniętym przecież obsesją szybkości i
wydajności władze miasta Kakegawa zapoczątkowały japoński ruch
Slow City, ogłaszając ośmiopunktowy manifest. Znajdziemy w nim
m.in. postulat, by mantrę współczesnego świata "szybko,
tanio i wydajnie" zastąpić nowym hasłem - "powoli, na
luzie i wygodnie". Czy nie byłoby wspaniale żyć w świecie,
który kieruje się takimi priorytetami?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz